Idź w świat



13 września 2015 roku, wieczór. Dostałam do wypicia buteleczkę tymbarku, Kakowiec, z ciekawości bo nigdy nie piłam. Otwieram, piję, całkiem dobre. A pić się chciało konkretnie. Przypominam sobie, że przecież na wieczku jest zawsze jakieś hasło. Tymbarkowe ciasteczko z wróżbą. Idź w świat. Tak, to ten moment, coś we mnie pękło. 

13 sierpnia 2015 roku, dzień przed najgorszym dniem mojego życia. Wstaję, 6 rano, w kilkudziesięciu stopniowym upale zasuwam na hali. Rozmawiam z koleżankami, całkiem sporo w ostatnim czasie. Że tak być nie może, jak długo tak można, jaka przyszłość mnie czeka. Wizja nie była zbyt piękna, jak i ówczesna rzeczywistość.

Miejsce zamieszkania: miasteczko nie osiągające nawet pięciu tysięcy mieszkańców. Zawód: formalnie bezrobotna, nieformalnie niekoniecznie. Czas przebywania w domu: 12 godzin, z czego 7 godzin snu. Status związku: pomińmy. Wizja przyszłości: kura domowa z tytułem magistra, ewentualnie zatrudniona u jednego z lokalnych prywaciarzy, wyzyskiwaczy.

1 lipca 2016 roku. W dwa miesiące zaliczone trzy kraje. Stała praca, studia na finiszu. Francuski taki piękny (a jaki znienawidzony z tej miłości szczerej) język. Miejsce zamieszkania: Kraków. Czas przebywania na mieszkaniu: oprócz snu, dosłownie kilkanaście minut.

Witamy w dorosłym świecie


Świecie, w którym nikt nie będzie dyktować mi jak mam żyć. W którym mogę osiągnąć wszystko co będę chciała. Bo tak na prawdę wszystko jest możliwe, wystarczy tylko przestać zasłaniać się ciągle wymówkami, wziąć się w garść i do dzieła. Jeśli zawsze będziemy słuchać tego co inni o nas powiedzą, nigdy nie ruszymy do przodu. Wymówki i opinia innych to ostatnie rzeczy, na jakie dzisiaj zwracam uwagę. Bo przecież nikt inny nie przeżyje mojego życia za mnie, prawda?

Ps.Jeszcze tylko 10 dni i spełni się marzenie mojego życia <3

CONVERSATION

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Back
to top