Dobre pytanie. W swoim dwudziesto-cztero letnim życiu miałam
już przyjemność być tlenioną, żółto-jajeczną blondynką, rudą, blondyną w wersji
„truskawkowej” i brunetką. Wersja ostatnia była najbardziej traumatyczna dla
mojej niesamowicie wówczas słabej psychiki. Ostatecznie zawsze wracam do wersji
blond. Ciepły, zimny, wszystko jedno. Bo blond to stan umysłu.
Tytułem wstępu. Mam 24 lata (przynajmniej jeszcze przez dwa
miesiące), można mnie najczęściej namierzyć w okolicach krakowskiej
najpopularniejszej sieci siłowni, ewentualnie zlokalizować na obszarze 10m2 mojej
kuchni, w której zaprowadzam Armagedon ostateczny przygotowując turbo fit
posiłki (które ostatecznie i tak weekendami doprawiane są trunkami w zacnym
towarzystwie).
Never back down
Jeżeli tu trafiłeś, to znaczy że jakaś bliżej nie znana siła
wyższa przywiodła Cię w ostateczne krańce internetów, gdzie znajdują się moje
usilne próby stworzenia odrobiny własnego miejsca. Jeżeli więc zechcesz
pozostać tu ze mną, lub chociaż raz na jakiś czas wpadać – będzie mi
niezmiernie miło. Jeżeli nie, no cóż – trudno. Nie mam absolutnie zamiaru
zabiegać na siłę o publikę.
Jeżeli miałabym określić siebie w postaci jednego zdania, to
brzmiałoby ono Never back down. Nie poddaję się, dopóki nie osiągnę swojego
celu. Nie odpuszczam, nawet gdy zaczynam się już załamywać. Oczywiście jak
każdy człowiek mam swoje chwile zwątpienia, ale moja mantra na ręce przypomina
mi o tym jakie kopniaki do tej pory w swoim życiu dostałam, wstałam, otrzepałam
się i poszłam dalej.
So wake me up when it's all over
Mam swoje pokręcone skrzywienia, takie jak absolutna fobia
na punkcie moich kochanych psiaków, przesadna miłość do lisów, fanatyzm na
punkcie Aviciego i trudną do zdefiniowania, wewnętrzną siłę popychającą mnie w
świat. Chciałabym stworzyć miejsce, w którym część mojego wariactwa i
doświadczenia w jakiś sposób zainspiruje innych.
Blond to stan umysłu, mogłabym tym zdaniem tłumaczyć część
mojego (bądźmy szczerzy) popierdolenia. Ba, kiedy po raz 3 nie zdałam egzaminu
na prawo jazdy na przeklętym łuku, poziom mojego załamania sięgnął dna i chęci
przefarbowania się (gdzieś wina leżeć musiała, to na pewno przez to że
blondyna, więc przygłupia).
Moja mała blondyneczko
Uwielbiam być traktowana przez męską część społeczeństwa
jako małą, nieporadną, słodką blondyneczkę, którą przecież trzeba się zaopiekować
i pomóc jej. Życie do tej pory dało mi w kość wystarczająco mocno, aby wyrosnąć
z etapu bycia infantylną, nieporadną dziewczynką i stać się samowystarczalną
kobietą (o boże jak dziwnie się czuję pisząc to).
Dlaczego więc ostatecznie już nigdy nie zmienię koloru
włosów? Pomijam fakt, że wyglądam najzwyczajniej dobrze jako blondyna. Lubię ten
stan, umysłu, popierdolenia. I lubię zaskakiwać. Że nie dam sobie w kaszę
dmuchać i jeśli tak chcę, to tak będzie. Moi drodzy, zapraszam więc do mojego
świata.
0 komentarze:
Prześlij komentarz